21.01.2020 roku zmarł Henryk Śpiewok, Reprezentant Polski w tenisie stołowym, lider I ligowej drużyny KS ROW Rybnik, klubu, który w latach 1969 – 1980 zawsze był w czołówce I ligi, najwyższej klasy rozgrywkowej w tenisie stołowym w tamtym czasie. Przeżył prawie 72 lata, gdyż urodził się w 9 lutego 1948 roku.
Pogrzeb odbędzie się 25 stycznia ( sobota ) o godz. 9.30 w Bazylice Św. Antoniego w Rybniku, obok Technikum Górniczego przy ul. Kościuszki.
Jak wspominał Henryk Śpiewok tenis stołowy zaczął uprawiać jako czternastolatek. Przez następne 18 lat sala gimnastyczna Technikum Górniczego w Rybniku przy Kościuszki była jego miejscem pracy. W tym okresie, oprócz gry w tenisa stołowego na najwyższym poziomie i zdobywania wykształcenia trenerskiego, ukończył Technikum Górnicze, a później studia na Politechnice Śląskiej, uzyskując tytuł magistra inżyniera górnika.
Treningi w zasadzie rozpoczął jeszcze w Rybnickim Klubie Sportowym „Rybnik” w 1962 roku, a w grudniu 1964 roku podpisał kartę jako zawodnik ROW-u Rybnik. Od tamtej pory do 1969roku przeszedł z zespołem wszystkie szczeble rozgrywkowe od klasy C, poprzez B, A, ligę międzywojewódzką i II ligę do I ligi. Robił stałe postępy i utrzymywał się w pierwszym składzie, a przecież w tamtych czasach mnóstwo ludzi grało w ping-ponga.
Grając przez wiele lat w Austrii przyczynił się do awansu kilku klubów do tamtejszej I ligi, a Jego klub austriacki klub Niederösterreich, w którym występował przez siedem lat i zakończył karierę, to obecnie najsilniejszy klub w tym kraju i jeden z najsilniejszych w Europie, a w jego barwach występuje Werner Schlager, Mistrz Świata i Mistrz Europy. W tym klubie bardzo cenili Henryka Śpiewoka, choćby dlatego, że wprowadził kiedyś ten klub do pierwszej ligi, w dowód uznania zaproponowano mu szkolenie młodzieży.
W 2006 roku Henryk Śpiewok brał udział w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Weteranów rozgrywanych w Bremie, w których udział wzięło 3720 zawodników z całego Świata, a w kategorii wiekowej (50-59 lat), w której grał Henryk Śpiewok, zagrało prawie 1000 osób. W tym doborowym towarzystwie zajął dziewiąte miejsce. Tak wspominał po latach swój start : „Do udziału w zawodach namówili mnie koledzy z Austrii. Pojechałem tam jako synek z Rybnika. Bez trenera i sponsorów, ze zgrzewką polskiej wody mineralnej. Nie sprzedałem tanio skóry – śmiał Henryk Śpiewok. Na Zachodzie takie zawody traktuje się bardzo poważnie. Przygotowania prowadzone są profesjonalnie, z zawodnikami przyjeżdżają całe ekipy – tłumaczył .
72 latek w młodości wiele razy stawał na mistrzowskim podium, był czołowym polskim zawodnikiem, wygrał z wszystkimi najlepszymi zawodnikami Polski, włącznie z Grubbą, Kucharskim i Dryszelem. Zaliczył epizod bycia trenerem Kadry Polski Juniorów, gdzie pod Jego wodzą w Vichy Leszek Kucharski został Mistrzem Europy Juniorów, a Krzysztof Piechaczek brązowym medalistą.

Z racji Jego specyficznej gry zwany był „Fryzjerem”, bowiem nikt tak jak On nie potrafił ograć, a właściwie ostrzyc rywali przy pingpongowym stole. Jak już wspomniałem „ostrzygł” wszystkich zawodników w Polsce, miał tylko jedno marzenie : chciał prowadzić szkółkę tenisa stołowego w swoim rodzinnym mieście Rybniku. Marzył, by Rybnik ponownie stał się mocnym ośrodkiem tenisa stołowego. Mówił, że Rybnik jest bogaty w ludzi, którzy zajmowali się ping-pongiem i bardzo wiele potrafią, ale o zaistnieniu klubu tenisa stołowego z prawdziwego zdarzenia tutaj się nie rozmawia. Przykro Mu było z tego powodu, bo jak twierdził, coś dzięki tej dyscyplinie osiągnął, a poza tym tenis stołowy to była Jego pasja i rodzinna tradycja. Po tych dziesięcioleciach gry, zauważył, że to jakiś ciąg zdarzeń, który wymusza na nim staranie, by istniejący tu potencjał wykorzystać. Rybnik, w którym się urodził, w którym całe życie przeżył i mieszkał, dla którego tyle wywalczył i zdobył, nie dał jednak tej szansy i nie pozwolił na wykorzystanie potencjału, doświadczenia i umiejętności warsztatowych.
Środowisko tenisa stołowego w Polsce zapamięta jednak Henryka Śpiewoka jako wybitnego zawodnika, prekursora ofensywnej, topspinowej gry, niesamowicie urozmaiconej, trudnego przeciwnika, godnego rywala, osobowość tenisa stołowego. Z całą pewnością Jego miejsce jest w panteonie polskich sław tenisa stołowego i tak już pozostanie na wieki wieków. Amen.
Cześć Jego pamięci.
Roman Fajkus, kolega z rybnickiego klubu